Często utrzymanie przyczepności na śliskim gruncie, korzeniach czy skałach kosztuje więcej wysiłku niż pokonanie danego odcinka biegiem. Są też takie chwile podczas wyścigu, że stromy podjazd jesteś w stanie podjechać dwa albo trzy razy, ale każdy następny trzeba wbiec. Są też takie przeszkody, których przejechać się nie da.
Zeskocz wcześniej niż uważasz, że to konieczne. Patrz daleko przed siebie - im wcześniej zeskoczysz, tym szybciej będziesz mógł to zrobić. Kiedy już tracisz przyczepność albo forsujesz sztywny bieg, zeskoczenie z roweru zajmuje znacznie więcej czasu.
Po pierwsze spróbuj zeskoczyć z roweru przy prędkości ok. 10 km/h. Wiem, że to szybko, ale jest to możliwe. Wypnij swoją mocniejszą nogę, przełóż ją na drugą stronę ramy. Ręce cały czas na kierownicy, druga stopa na pedale. Wypięta stopa ma znaleźć się na zewnątrz i lekko z przodu w stosunku do stopy wpiętej. Teraz pozostaje już tylko dotknąć podłoża wraz z równoczesnym wypięciem drugiego buta. Kilka kroków biegu i już po wszystkim.
Na płaskim pchać, na podjazdach nieść.
Rower nie może się obijać, musisz go mocno przycisnąć do siebie. Zarzuć go na ramię. Rękę przełóż nad górną rurą ramy i złap uchwyt kierownicy. Prawą ręką za lewy uchwyt, a jeżeli wolisz nosić rower na lewym ramieniu, to odwrotnie.
Jeżeli rower jest brudny, ty też już dawno wyglądasz jak prosię.
Postaw rower na ziemi i biegnij. Wskocz na siodełko, ale nie na tyłek, tak jakbyś od razu chciał siedzieć - najpierw podeprzyj się na udzie. Dopiero teraz szukaj pedałów. Jeżeli masz kłopoty z wpięciem, spróbuj, czy drugi pedał też zachowuje się niedobrze.